Polacy z Ostroga. Dbamy o kulturę polską, uczymy języka polskiego


Z Ludmiłą Poliszczuk, sekretarzem Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Ostrogskiej, rozmawia Leszek Wątróbski

Losy Polaków na Wschodzie były, jak wiemy, skomplikowane, tragiczne. Wiele rodzin zostało boleśnie doświadczonych w czasach sowieckich. Pani rodzina także doświadczyła represji. Urodziła się Pani w Kazachstanie…

– Moją matkę Sowieci wywieźli do Kazachstanu. Tam się właśnie urodziłam. Ojciec, jako więzień polityczny, został skazany i wysłany na Syberię, za Ural, skąd udało mu się wrócić. Dom nasz rozebrano i z niego w drugiej wiosce zbudowano szkołę. Tata, aby nas utrzymać, musiał szukać w pracy w Ostrogu. Był z zawodu stolarzem. Chciałam za młodu zostać nauczycielką. Skończyłam jednak we Lwowie studia z zakresu ekonomii i buchalterii i zostałam księgową. Mój ojciec, Józef Kaczorowski, został zrehabilitowany wiele lat po wojnie. Dostałam list w jego sprawie już po jego śmierci. Pamiętam, jak ojciec mi mówił: „oni mnie jeszcze w przyszłości przeproszą”. Szkoda, że tych przeprosin się już osobiście nie doczekał. Zrehabilitowano go dopiero w latach 80. XX w. W Ostrogu są dwa cmentarze katolickie, jeden zupełnie zdewastowany. Teraz jest tam boisko do piłki nożnej. Na drugim pochowani są m.in. mój brat i moja siostra.

Jednak pomimo represji, deportacji, Polacy wciąż są na Wschodzie obecni. Także na ziemi ostrogskiej. W listopadzie 2019 r. w Ostrogu świętowano trzy jubileusze. Proszę o nich opowiedzieć.

– Obchodziliśmy 25-lecie działalności Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Ostrogskiej i 25-lecie założenia religijno-społecznego dwumiesięcznika „Wołanie z Wołynia”.

(…)



Więcej – tylko w GN nr 12 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 12/2020: