Rodzice dzwonili, mówili, że są bez pracy. Organizowaliśmy pomoc materialną, kupowaliśmy olej, mleko, makaron


Z Sebastianem Zielińskim, dyrektorem Zespołu Szkół Specjalnych nr 2 w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Od momentu wejścia oświaty w zdalne nauczanie dyrektorzy i nauczyciele ze szkół specjalnych z całego kraju informowali, że u nich zdalne kształcenie było praktycznie niemożliwe, że zapomniano o nich. Jak było z Wami?

– Wszystko nagle na nas spadło… Teraz już mamy początek wakacji, ale kiedy przypomnę sobie marzec… Dużo się mówiło o szkołach, ale o nas mało. Mam wrażenie, że w tych debatach publicznych nas pominięto, że dano nam niewiele czasu na organizację kształcenia i pomocy. My mamy 130 uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych, są dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym, głębokim, sprzężoną oraz autyzmem. Edukacja na odległość była o tyle trudna, że mimo iż pracowaliśmy z Office 365 i mieliśmy dostęp do Teamsa, to nawet przez komputer nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zdziałać. Co nie znaczy, że dobry sprzęt jest nam niepotrzebny. Po prostu w naszym przypadku podstawa programowa była mniej ważna niż organizacja wsparcia dzieci oraz ich rodziców w tym bardzo trudnym czasie.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2020: