Szkołę trzeba przenieść w przyszłość, ale nie wyłącznie na barkach nauczycieli


Z prof. Janem Woleńskim, filozofem i nauczycielem akademickim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

 Czy pandemia nas zmieniła? I w jaki sposób?

– Na początku, kiedy wydano zarządzenia sanitarne, w zdecydowanej większości się do nich stosowaliśmy. Jedni z powodu obaw o swoje życie, inni – obawiając się o życie członków rodziny, starali się zachowywać roztropnie. Trzeba przyznać, że pojawiła się dość duża dyscyplina społeczna i gotowość do niesienia pomocy innym. Do mnie też dzwoniono z taką propozycją. Ja akurat mam to, co mi potrzebne, ale już mam swoje lata, więc pytano, czy trzeba mi pomóc.

Ta gotowość do udzielania pomocy innym była tak widoczna?

– Ofiarność była duża. Wszyscy pamiętamy te akcje szycia maseczek dla pracowników służby zdrowia. Zbierano na respiratory, studenci tworzyli nowe modele tych urządzeń. To mi trochę przypomniało taki okres zaraz po sierpniu 1980 r. Pamiętam, jak we Wrocławiu z żoną wysiedliśmy z pociągu z niemowlęciem na rękach. Mieliśmy problem, jak dostać się do domu. Był strajk. Nic nie jeździło. To było jakoś tuż przed podpisaniem porozumień. Wtedy ktoś podjechał do nas autem i zapytał, czy może nas gdzieś podwieźć.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2020: