W oczekiwaniu na prestiż


Od kilku dni po prostu nie mogę wygrzebać się spod stosu prac. Staram się sprawdzać systematycznie, obliczyłem, że w zeszłym tygodniu sprawdziłem ponad 200 różnych prac. Jak na złość ciągle pojawia się coś nowego. W czwartek dowiedziałem się, że od poniedziałku zaczynają się egzaminy próbne, a to oznacza, że szykują się kolejne zadania do sprawdzenia.

Każdy arkusz liczy bez mała 20 stron. Porządne zajęcie się nim zajmuje około godziny – szczególnie jeśli chcemy to potem omówić z uczniem, napisać mu jakieś wskazówki. Po kilku arkuszach człowiek nie wie, jak pisze się „mój” czy „Róża”. Wobec zderzenia z najróżniejszymi wariantami grafii tego samego słowa zasady pisowni ulatują z głowy, a intuicja zawodzi. Niestety, próbne trzeba sprawdzić jak najszybciej, póki uczniowie pamiętają, o czym był tekst i jak odpowiadali na pytania. Jeśli nie sprawdzi się szybko, to można by tylko podać wynik, ponieważ uczniowie i tak nie będą wiedzieli, o czym mówię.

Tak więc będę sprawdzał w komunikacji miejskiej, o ile znajdzie się trochę miejsca, będę sprawdzał podczas gotowania obiadu. Nie mam innego wyjścia. Szczerze mówiąc, już nawet nie liczę, ile godzin poświęcam na czytanie zadań uczniów, na pisanie komentarzy. Nie robię tego w trosce o swoje zdrowie psychiczne. Lepiej nie wiedzieć, jaki szmat czasu ucieka na takie czynności. Na szczęście już za chwilę – Boże, chwal pana ministra Czarnka – będę musiał. Ewidencjonowanie czasu pracy z pewnością nie będzie kolejną biurokratyczną czynnością. Skoro pan minister tak mówi, to na pewno tak będzie. W końcu pokazał już TYLE razy, że zależy mu na losie nauczycieli, że nie ma powodu, żeby mu nie wierzyć.

(…)



Dariusz Żółtowski

 

Więcej – GN nr 42 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 42/2021: