Otwieranie szkół od września? Musimy być czujni


Z dr. Franciszkiem Rakowskim z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego (ICM) w Uniwersytecie Warszawskim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Od początku pandemii grupy matematyków z całego świata próbują przewidzieć, jak będzie przebiegała transmisja koronawirusa. Czy to się udaje? Epidemiolodzy, wirusolodzy powołują się na wasze prognozy…

– Modele epidemiologiczne, na których podstawie można przewidywać rozprzestrzeniania się COVID-19, głównie modelują społeczeństwo i zachowania społeczne, zakładając pewien przebieg choroby i własności wirusa. Naukowcy korzystają z informacji o przebiegu choroby, biorą pod uwagę jej zakaźliwość – jak przenosi się w poszczególnych warunkach atmosferycznych itp. Tych zmiennych może być naprawdę dużo.

Te obliczenia są prowadzone na podstawie ścisłych danych medycznych?

– Modele matematyczne są oparte na trzech kategoriach danych. Pierwsza to dane socjodemograficzne, które opisują społeczeństwo i stopień kontaktów fizycznych pomiędzy ludźmi. Bo choroba taka jak COVID-19 przenoszona jest drogą kropelkową, poprzez fizyczną bliskość. To jest główna część tego modelu. Druga część danych, to zbiór informacji o przebiegu choroby, czyli właśnie dane medyczne – jak długo trwa, jak rozkłada się infekcyjność w czasie i grupach wiekowych. Przykładowo infekcyjność na początku choroby może być większa, a później mniejsza. Kolejne dane, jakie bierzemy pod uwagę, to ile osób wymaga hospitalizacji, jaki jest procent osób bezobjawowych i objawowych. To są dane charakterystyczne dla COVID-19, a także dowolnej innej choroby.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2020: