Felieton. Pochwała pierwszoklasistów


Dyrekcja poinformowała, że mam wygłosić przemówienie inauguracyjne dla klas pierwszych. Podczas uroczystej akademii w poniedziałek 2 września. Nowych uczniów będzie nieomal dwa razy więcej – skutek podwójnego naboru – różne rzeczy mogą się z tego powodu dziać w placówce, trzeba by więc świeży narybek od razu okiełznać.

Zamierzałem zaprotestować. W szkole są lepsi mówcy ode mnie. Niech oni okiełznają, a nawet okulbaczą i ujeżdżą rozbrykaną młodzież. Na przykład kolega historyk ma taki timbre głosu, że cokolwiek powie, ciarki przechodzą po plecach i nikt nie śmie zaprotestować. Gdy interpretuje nasze porażki jako zwycięstwa, a zwycięstwa jako porażki, według własnego widzimisię wynosi na pomniki jednych, a zwala z nich innych, każdy wierzy, że jest to jedynie słuszna wykładnia dziejów szkoły, oświaty i Polski. A wszystko dzięki basowi, którym obdarzyła go natura. Ja natomiast mam głos piskliwy, który nie nadaje się do manipulacji. Co powiem, to zaraz sprzeciw. Takim głosem klasy wychowawczej nie mogę okiełznać, a co dopiero wszystkich pierwszoklasistów z podwójnego naboru. Jako mówca jestem do niczego.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w GN nr 36 z 4 września br. (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 36/2019: