Felieton: Depresja porekrutacyjna


Wydział Edukacji Urzędu Miasta Łodzi zalewany jest prośbami o psychologa. Dyrektorzy dobrze wiedzą, że po podwójnym naborze wszyscy będą musieli się leczyć na głowę. Chorzy będą nie tylko uczniowie klas pierwszych, których upokorzono absurdami rekrutacji. Zaniemogą rodzice tych dzieci oraz nauczyciele.

Z chęcią zapisałbym się do psychologa, ale jeszcze nie ma listy chętnych. Nie wiadomo, czy w ogóle będziemy mieli takiego fachowca. Każda szkoła chciałaby zatrudniać psychologa na cały etat, ale realia są takie, że co 10. dostanie zgodę na 1/8 etatu. Gdybym wpadł teraz w szał i zaczął zachowywać się w sposób niekontrolowany, pogryzł drzwi albo zjadł sprawozdanie zespołu rekrutacyjnego (nawet mam ochotę), może dostalibyśmy psychologa na ćwierć etatu.

Siedzę w szkole w połowie lipca i zastanawiam się, co ja tu robię. „Czy ktoś wie – pyta koleżanka – dlaczego akurat my jesteśmy w zespole ds. rekrutacji?”. Odpowiadamy, że musieliśmy zrobić coś okropnego, a może nas po prostu szefowa nie lubi. „Czy ktoś wie – pyta inna koleżanka – ile kaw trzeba wypić, aby dostać ataku serca i trafić stąd prosto do szpitala? Ja już piję dziesiątą i nic”. Mówimy, że to byłoby bardzo niekoleżeńskie. Jeśli mamy stąd wyjść na noszach, to tylko wspólnie. Czy ktoś wie, jak się popełnia zbiorowe omdlenie? Tylko niech ostatni wcześniej wezwie karetkę.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w Głosie nr 29-30 i w e-wydaniu



Pozostałe artykuły w numerze 29-30/2019: