Felieton: Egzaminy nadzorowane


Sukces na egzaminie w znacznej mierze zależy od tego, kto pilnuje zdających. Komisja nadzorująca może wprowadzić przyjazną atmosferę, wtedy uczniom łatwiej się pisze. Albo też siać przerażenie, przez co świat wydaje się nastolatkom wstrętny, a zadania egzaminacyjne potwornie trudne. W mojej szkole panuje zasada, że nauczycieli do komisji dobiera się, łącząc wodę z ogniem.

Ponieważ uchodzę za łagodnego i spokojnego, dostaję zwykle nerwusa i narwańca. Dyrekcja dobrze rozumuje, że komisja złożona z samych narwańców byłaby dla uczniów nie do zniesienia. Trzeba więc choleryków rozdzielić i połączyć z chodzącymi cierpliwościami. Jak się tego nie dopilnuje, katastrofa gotowa. Pamiętam, jak kilka lat temu jeden z nauczycieli, podobny do mnie temperamentem, tuż przed maturą zachorował, a dyrekcja, nie mając wyboru, zastąpiła go koleżanką w gorącej wodzie kąpaną. Okazało się, że raptusem jest też nauczyciel z innej szkoły. Maturzystom trafił się więc zespół nerwusów.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej na ten temat w Głosie nr 25-26 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 25-26/2020: