Felieton. Kto (nie) potrzebuje integracji


Wielką radość sprawiła mi grupa małolatów, która zaczepiła mnie przed sklepem spożywczym. Zostałem grzecznie poproszony o pomoc w zakupie kilku piw. Uczniowie pierwszej klasy pobliskiego liceum chcieli się zintegrować przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Argument nie do odrzucenia…

Alkoholu wprawdzie im nie kupiłem, chociaż przekonywali, że piwo to przecież nie alkohol, a jako nowi muszą się lepiej poznać przed pójściem do szkoły. Ucieszyłem się jednak, ponieważ zrozumiałem, że muszę mieć całkiem przyjazną gębę, skoro mnie wybrali. A już myślałem, że wyrazem twarzy straszę nastolatków. Z tego powodu frustrowałem się, jak będzie wyglądał mój powrót do pracy i współpraca z uczniami. Teraz już wiem, że mam fizjonomię wzbudzającą zaufanie i zachęcającą do kontaktów.

Jakaś starsza pani okazała się bardziej przyjazna ode mnie, wzięła bowiem od dzieciaków pieniądze i kupiła im to, co chciały. Zaczęła się przede mną tłumaczyć, że za czasów jej młodości wszyscy pili wino. Dzisiejsza młodzież jest więc lepsza, bowiem poprzestaje na piwie. Strasznie wstyd mi się zrobiło, że nie pomogłem nastolatkom. Bycie nauczycielem wyklucza człowieka z wielu interakcji społecznych.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – tylko w Głosie (nr 36, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 36/2021: