Gry zespołowe nie są o wiele bardziej kontaktowe niż wspólna zupa w stołówce


Z Łukaszem Woźnym, nauczycielem wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Zbąszyniu, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jak Pan ocenia kondycję fizyczną uczniów po powrocie do nauki stacjonarnej?

– Spadek jest znaczny. Jeszcze nie było czasu, żeby to dokładnie zmierzyć i zdiagnozować, ale w maju się już przyjrzeliśmy problemowi. Widać ewidentnie, że wyniki wszystkich sprawdzianów i testów sprawnościowych były zdecydowanie dużo gorsze niż na początku września 2020 r. Do tego mamy znacznie więcej dzieci z kilkukilogramową nadwagą. Jest ona zauważalna u ok. 10-15 proc. z nich. Są też, niestety, poważne przypadki otyłości, także otyłości olbrzymiej. Mamy tu na myśli uczniów młodszych klas, głównie chłopców.

Jak duży jest ten spadek kondycji? Proszę to zobrazować na przykładach.

– Mam wrażenie, że w wielu przypadkach pozostała zaledwie jedna trzecia dotychczasowej sprawności.

Nie biegają tak szybko, nie skaczą wysoko, nie potrafią wykonać przewrotu w przód?

– To są deficyty we wszystkich sprawnościach. Są problemy z wytrzymałością, gibkością, koordynacją ruchową, siłą. To nie jest tak, że ten deficyt jest wyłącznie wydolnościowy. Podam może przykład z jednej z pierwszych lekcji, kiedy okazało się, że trzyminutowa rozgrzewka to zadanie ponad siły. Uczniowie zatrzymywali się po minucie i trzydziestu sekundach. Potem był już tylko trucht albo marsz. Dzieci mają nawet kłopot, żeby przez parę sekund wytrzymać w pozycji podporu do tzw. pompki. Dosyć długo pracuję w szkole i pamiętam nawet czasy, kiedy uczniowie gimnazjum byli dużo sprawniejsi ode mnie. Obecnie to ja mam lepszą wydolność mimo średniego wieku. Myślę, że niejeden 60-latek poradziłby sobie lepiej z taką rozgrzewką niż niektórzy uczniowie szkoły podstawowej.



(…)

 

Cała rozmowa tylko w Głosie (nr 36, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 36/2021: