Felieton: Nauczanie telepatyczne


Zgodnie z zasadami feng shui wstałem o świcie, pospacerowałem po balkonie (krok w przód, krok w tył, krok w przód itd. – taki mam balkon), wiatr owiał mi skronie, kropla deszczu spadła na czubek głowy. Czysta przyjemność. Gdyby latały motyle, usłyszałbym je. Sąsiadka wyszła zapalić papierosa, więc wycofałem się do mieszkania. Trzeba się chronić przed wiadomo czym.

Przygotowany przez wiatr i wodę do nowego dnia, postanowiłem odczepić się od siebie (mówi się to bardziej dosadnie, ale mogłoby nie przejść w Głosie Nauczycielskim: liczę zatem na domyślność Czytelników). Żeby przetrwać w trudnych czasach, nie wolno przyczepiać się do samego siebie (proszę czytać mocniej). Wystarczy, że czepiają się mnie na okrągło inni. Sam nie będę. Ułożyłem się więc na dywanie w koło, potem zrobiłem przy pomocy obydwu rąk znak kwadratu, nogami to samo. Następnie koło wpisałem w kwadrat, sztuka niezmiernie trudna, a wszystko po to, aby nie czuć w sobie żadnej skazy. Wstrzymałem oddech, przełknąłem ślinę – oto kroczę ku doskonałości. Jutro wykonam to jeszcze lepiej.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w GN nr 14-15 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 14-15/2020: