Felieton. Odpowiedzialność zbiorowa


Byłem przewodniczącym komitetu strajkowego jednej ze szkół. Nikt mnie nie przygotował do tej roli. Nie byłem szkolony do nowych zadań, uczyłem się na własnych i cudzych błędach. Dostałem tylko parę instrukcji, kilka dokumentów do wypełnienia, a reszta miała się jakoś ułożyć. Kierowałem się intuicją, słuchałem uwag koleżanek i kolegów, sprawdzałem, co robią w innych szkołach, czasem szedłem na żywioł.

Do strajku zgłosiło się ok. 90 proc. rady pedagogicznej, w tym wicedyrektor. Wszyscy podlegali mnie oraz innym członkom komitetu strajkowego. Większość nie należała i nie należy do żadnych związków zawodowych, niektórzy byli członkami „Solidarności”, ale teraz już nie są. Do ZNP należało mniej niż 20 proc. strajkujących. Nie wszyscy członkowie ZNP strajkowali, co najbardziej gorszyło osoby niezrzeszone. Cóż robić?

Codziennie ok. 30 osób włączało się aktywnie do strajku. Tylko nieliczni strajkowali widowiskowo, tak że ich zaangażowanie było widoczne dla wszystkich. Ludzie przeważnie wykonywali zadania rzetelnie, ale po cichu. Można było pomyśleć, że się nie angażują. Czasem nawet wielki wysiłek nie rzucał się w oczy, natomiast jak na dłoni widać było zachowania egoistyczne



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – GN nr 18-19 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 18-19/2019: