Felieton: Puk, puk, puk


Omawiałem mowę Sędziego Soplicy o grzeczności, gdy wtem ktoś głośno zapukał. Puk, puk, puk! Potem wszedł. Coś ważnego ma do powiedzenia. Proszę, niech mówi. Czar „Pana Tadeusza” prysł jak mydlana bańka. Któż cię uczył kultury, że nie wiesz, iż do sali lekcyjnej się nie puka? Czy Telimena, gdy wchodziła na ucztę do zamku, też zapukała? I co na to Podkomorzy?

Nie powiedziałem jednak uczniowi złego słowa, przecież nie wypada pouczać gościa. Szczególnie przy ludziach. Przekazał więc klasie ważną wiadomość, a potem wyszedł. Teraz pewnie puka do innych sal. Może przerywa koleżance, która tłumaczy zawiłości monologu Kordiana na Mont Blanc. Zapewne polonistka weszła właśnie na biurko, jak to ma w zwyczaju, aby unaocznić uczniom, na czym polega romantyczne patrzenie z góry na świat. Gość haniebnie zapuka, a koleżanka zwali się w przepaść i nogę złamie. A o nauczyciela teraz trudno.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w GN nr 48 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 48/2019: