Urząd Ochrony Danych Osobowych nałożył właśnie pierwszą karę pieniężną na placówkę oświatową. Szkoła Podstawowa nr 2 w Gdańsku ma zapłacić 20 tys. zł kary za korzystanie z danych biometrycznych uczniów
Dane te szkoła wykorzystywała do rozpoznawania korzystających ze szkolnej stołówki. Konkretnie chodzi o to, że w tej dużej, liczącej obecnie 1121 uczniów gdańskiej podstawówce, ułatwiono sobie kontrolę opłacania obiadów przez rodziców poprzez zamontowanie przed wejściem do stołówki czytnika, do którego uczeń udający się na obiad przykładał palec. Urządzenie rozpoznawało jego linie papilarne i w ten szybki, precyzyjny sposób potwierdzało prawo Jasia czy Wioletki do szkolnego kotleta oraz buraczków.
Czytnik
Jak się to odbywało? Otóż po wyrażeniu przez rodziców zgody na korzystanie z czytnika biometrycznego uczeń był rejestrowany w systemie ewidencji wpłat i posiłków tzw. SEWIP. Wprowadzano do niego imię i nazwisko dziecka oraz informację, z której jest klasy, a także imię, nazwisko, adres e-mail oraz telefon rodzica. Następnym krokiem była rejestracja wzorca odcisku palca dziecka w czytniku. Od tej chwili wzorzec identyfikowany był przez SEWIP za pomocą liczby porządkowej w czytniku. Gdy czytnik znalazł wzorzec biometryczny, odpowiadający przyłożonemu odciskowi palca, wysyłał do systemu numer, który był w nim przypisany do danego ucznia. Wyjaśniał się status obiadu – opłacony czy nie.
Uczniowie, których rodzice nie zaakceptowali tego rodzaju weryfikacji uprawnień swoich dzieci do szkolnej zupy oraz drugiego dania, musieli czekać, aż do stołówki wejdą koledzy, których rodzice taką zgodę wyrazili. O tym, że w ten sposób dzieli się dzieci, nikt nie pomyślał. Dyrektor Marlena Grzelak wyjaśnia jednak, że w praktyce uczniów, których rodzice odmówili zastosowania danych biometrycznych, było niewielu. Tylko czy ma to znaczenie, ilu ich było? Notabene w tym roku 680 uczniów tej szkoły jedzących obiady korzystało z czytnika biometrycznego, a czterech z alternatywnego systemu identyfikacji.
Organ prowadzący SP nr 2, czyli gdański Urząd Miasta, informuje, że wcześniej w tej szkole do identyfikacji korzystających ze stołówki służyły karty magnetyczne. Ale niespecjalnie się sprawdzały, bowiem uczniowie je gubili lub zostawiali w domach, co „skutecznie wydłużało czas wydawania posiłków”, a poza tym z obiadów korzystały dzieci, których rodzice nie deklarowali na nie zgody, czyli mówiąc wprost, nie miały opłaconych posiłków.
(…)
Halina Drachal
Cały tekst – GN nr 11 (e-wydanie)
Pozostałe artykuły w numerze 11/2020:
- Pełnym głosem. Nadchodzi czas stref i kordonów
- Felieton. Dlaczego nie myjemy kubków?
- Koronawirus w Polsce. Przybywa zarażonych, nieczynne placówki, odwołane imprezy i wyjazdy
- Wirusolog: trzeba myć ręce i ławki szkolne, słuchać zaleceń GIS
- Ustawa o walce z koronawirusem przyjęta. Co to oznacza dla szkół i przedszkoli?
- SONDA GŁOSU. Dyrektorzy szkół: Nie panikujemy, dbamy o czystość i zasady bezpieczeństwa
- W 50 szkołach rozpoczął się pilotaż przed badaniem głównym PISA 2021
- Społeczeństwo nie potrzebuje rządzących, którzy nie prowadzą z nim dialogu
- Krótka historia niezwykłych dokonań Alojzego Kowalskiego – Współczesnego Torunianina Stulecia
- Bezstresowe dzwonki, sygnalizacja świetlna i elektroniczne uszy w szkole w Kaliszu
- W Akademii Młodego Związkowca spotkałam wspaniałych ludzi, pełnych entuzjazmu i energii
- Lektura szkolna jak magnes. Ale ustawiony tak, że odpycha
- I Ogólnopolska Konferencja Nauczycieli Humanistów odbędzie się w czerwcu we Wrocławiu.
- W świecie emocji. Jak sobie z nimi radzić?
- Awans zawodowy. Piszemy sprawozdanie z realizacji planu rozwoju zawodowego
- Pytania do eksperta. Odwołanie z urlopu wychowawczego
- Casus. Uzupełnienie pensum przez połączenie umów cząstkowych