Wirusolog: trzeba myć ręce i ławki szkolne, słuchać zaleceń GIS


Z prof. dr. hab. Krzysztofem Pyrciem, wirusologiem z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Nauczyciele i dyrektorzy zastanawiają się, jak najlepiej zabezpieczyć szkołę w sytuacji zagrożenia koronawirusem. Pana zdaniem, co trzeba robić?

– Głównie zachować spokój i stosować się do zaleceń służb sanitarnych. W środę 4 marca br. wykryto pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, w piątek 6 marca ogłoszono kolejne cztery, a w sobotę 7 marca jeszcze jeden, potem kolejne, ale przypadków niewykrytych jest prawdopodobnie więcej. Wirus ten bardzo sprytnie się maskuje i wywołane przez niego objawy są na początku nieodróżnialne od przeziębienia czy grypy. Na przykład kaszel i wysoka gorączka są typowe, ale nie u wszystkich występują. Bardzo trudno w związku z tym znaleźć wszystkie osoby zakażone. W dalszym ciągu nie wiemy dużo o wirusie, ale to, co się dzieje na świecie, pokazuje, że bardzo efektywnie przenosi się on z człowieka na człowieka. Tak się dzieje we Włoszech. Na razie można zakładać, że w Polsce epidemii nie mamy, ale trzeba uważnie śledzić pojawiające się doniesienia z kraju i ze świata.

Co ze szkołami? Trzeba jakoś specjalnie zabezpieczać?

– Wydaje się, że nie ma powodów do zwiększonego niepokoju o dzieci przebywające w szkołach. Jeszcze nie wiemy, dlaczego tak jest, ale dziś najbezpieczniejsze są właśnie dzieci, wśród których praktycznie nie zdarzają się ciężkie przypadki.

Bada Pan tego koronawirusa?

– Zajmujemy się tym, i to już od dłuższego czasu.

Konkretnie tym wirusem, który wywołuje chorobę COVID-19?

– Od wielu lat pracujemy z wieloma różnymi koronawirusami, a obecnie również z tym. Prawidłową nazwą tego koronawirusa jest SARS-CoV-2. Próbujemy zbadać, czy leki, które stworzyliśmy wcześniej sami lub we współpracy z innymi grupami naukowców, są skuteczne, czy możemy rozważać wykorzystanie ich w leczeniu. Próbujemy również zrozumieć biologię tego zakażenia, zrozumieć, co się dzieje w momencie, gdy dochodzi do zakażenia na poziomie komórki i tkanki płucnej oraz jak to zakażenie przebiega i dlaczego choroba wywoływana przez tego wirusa ma tak ciężki przebieg.

W jaki sposób chcecie to wyjaśnić?

– W naszym laboratorium pracujemy na unikalnym modelu odtwarzającym tkankę naszego układu oddechowego. Pozwala to zobaczyć zakażenie w naturalnym środowisku, przyjrzeć się, jak do niego dochodzi, ale również zobaczyć, jak to zakażenie wpływa na nasz układ odpornościowy. Mamy nadzieję, że przynajmniej niektóre nasze obserwacje będą przekładać się w przyszłości m.in. na rozwój leków i szczepionek.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 11 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 11/2020: