pełnym głosem. Nie wierzcie im, czytajcie Kartę


Po co nam Karta Nauczyciela? Jest potrzebna, bo jasno określa prawa i obowiązki nauczycieli. Gwarantuje stabilne zasady zatrudniania i wynagradzania nauczycieli, opisuje ścieżkę awansu zawodowego. A przede wszystkim stanowi gwarancję, że te same zasady – te, o których mowa wyżej – działają w całym kraju. Nieważne, czy to wieś, czy miasto, nieważne, kto rządzi w gminie – wszędzie obowiązują te same standardy zatrudniania nauczycieli szkół publicznych i zasady awansowania.

Bez Karty mielibyśmy wolnoamerykankę, zamiast zatrudnienia na podstawie mianowania – w wielu przypadkach umowy śmieciowe i wyzysk. Wystarczy porozmawiać z nauczycielami niektórych placówek oddanych stowarzyszeniom i fundacjom, aby przekonać się, jak często wygląda szkoła bez Karty. W zwariowanym, niestabilnym świecie potrzebujemy jasnych reguł. W rozchwianej oświacie potrzebujemy stabilizacji. Tym, co stabilizuje system edukacji trawiony wstrząsami z powodu głupich reform, jest Karta Nauczyciela.

Komu przeszkadza Karta? Rządzący odetchnęliby z ulgą, gdyby mogli już całkiem pozbyć się odpowiedzialności za edukację i nauczycieli. Bez Karty mielibyśmy w Polsce 2,5 tys. (tyle, ile jest gmin) polityk zatrudnienia i wynagradzania nauczycieli. Byłoby tak jak w służbie zdrowia, gdzie też pieniędzy brakuje, co chwila protestują kolejne grupy pracowników, a minister zdrowia odbija piłeczkę do prowadzących szpitale, zaś szpitale – do ministra zdrowia. Kto się leczy(ł), wie, jak cudownie działa ten system.



(…)

 

Jakub Rzekanowski

 

Cały komentarz – GN nr 51-52 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 51-52/2019: