Dyrektor przedszkola: Wiele procedur wypracowanych w czasie pandemii zachowamy na stałe


Z Małgorzatą Motałą, dyrektor Przedszkola Publicznego w Danielowicach, pedagogiem specjalnym, nauczycielem wychowania przedszkolnego i edukacji wczesnoszkolnej, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Od wielu nauczycieli przedszkoli słyszy się, że w pracy z małymi dziećmi nie da się stosować wszystkich zabezpieczeń, np. trudno przez cały dzień wytrzymać w masce. Jak wygląda praca w Pani w przedszkolu?
– Od września pracujemy pełną parą, mamy niemal wszystkie dzieci w przedszkolu. Nie do końca jest tak, że można obejść się bez zabezpieczeń, bo mamy własne obostrzenia i reżim sanitarny, położyliśmy duży nacisk na dezynfekcję. Podjęłam także decyzję o całkowitym odcięciu wstępu do przedszkola osób z zewnątrz. Jest to o tyle kłopotliwe, że same dorobiłyśmy sobie masę roboty. Wszystkie dzieci musimy ubrać, przebrać, zaprowadzić, odprowadzić, a pracowników nie mam więcej. Dzięki temu nie ma posiedzeń w szatni, pobyt w niej jest krótki, rodzice się nie gromadzą. Przyzwyczaili się. Obecnie bardzo sprawnie nam to idzie, a oni cierpliwie czekają na swoje dzieci. Co prawda zdarzają nam się wpadki, że dziecko wychodzi w nie swoim sweterku, ale kto inny jest rozbiera, a kto inny potem ubiera.

Gdzie rodzice czekają na dzieci?
– Wchodzą tylko do przedsionka. My to nazywamy strefą kiss and bye. Oni są w maseczkach, my w większości w przyłbicach.

(…)



Więcej  – GN nr 51-52 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 51-52/2020: