Felieton: Porywająca matura


Gdy się jest nastolatkiem, dzieła dzieli się na porywające oraz na dno. Różnorodność ocen pojawia się znacznie później. Wyrafinowany smak, krytyczny osąd, docenianie szczegółów, szukanie smaczków – na ten etap intelektualnego rozwoju trzeba poczekać. Proces dojrzewania zaczyna się wprawdzie w szkole, nieraz bardzo widowiskowo, ale kończy się nie podczas egzaminu maturalnego, lecz trochę później.

Jeszcze nie słyszałem, aby jakaś obowiązkowa lektura porwała uczniów. Porwać może wpis na blogu albo filmik na YouTubie, zdjęcie na Instagramie albo mem wraz z komentarzami, ale nie tekst szkolny. To wszystko – od „Pieśni” i „Trenów” Kochanowskiego  poprzez bajki i satyry Krasickiego, ballady Mickiewicza, „Kordiana” Słowackiego, „Nie-Boską komedię” Krasińskiego, „Lalkę” Prusa, „Potop” Sienkiewicza, nowele pozytywistów, „Wesele” Wyspiańskiego, „Chłopów” Reymonta, „Przedwiośnie” Żeromskiego aż po „Inny świat” Herlinga-Grudzińskiego, a nawet „Tango” Mrożka – wszystko dno. Mniejsze albo większe, ale jednak dno. Kanon lektur nie porywa młodzieży. Nie czują go.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w Głosie nr 20 i w e-wydaniu



Pozostałe artykuły w numerze 20/2019: