Felieton. Unieważniam wczorajszą decyzję


Zadzwoniła koleżanka, wściekła jak diabli, ponieważ dyrekcja odwołała wcześniejszą decyzję. Ludzie się narobili, gdyż polecenie szefowej należało wykonać natychmiast, a potem dowiedzieli się, że pracowali niepotrzebnie. Teraz polecenie jest kompletnie inne, chociaż jak zwykle trzeba je wykonać niezwłocznie. Czy też się wściekam?

Na szczęście, nie znam ani wczorajszej, ani dzisiejszej decyzji pani dyrektor. Nie lekceważę, po prostu cierpię na wrodzoną przypadłość, która zwie się „spóźniony refleks”. Orientuję się, w czym rzecz, po czasie. Im jestem starszy, tym czas reakcji jest dłuższy. Mój poprzedni szef, bardzo krewka osoba, uważał, że to zwykła tępota. Jest ze mnie gamoń i tyle – mawiał. Także prezes szkoły prywatnej, gdzie dorabiałem, miał o mnie jak najgorsze zdanie. Sam był w gorącej wodzie kąpany, więc moja powolność doprowadzała go do szewskiej pasji. Czy pan jest głuchy, panie Darku? –

mawiał.

A zatem szefowa wydała decyzję, że wszyscy pracownicy mają natychmiast odbierać wiadomości, jakie do nas rozsyła. Było to w środę. Normalnie informacja ta zaczęłaby do mnie docierać już w piątek, ale ponieważ z powodu koronawirusa świat cały stanął na głowie, dopiero w poniedziałek uświadomiłem sobie, czego ode mnie oczekuje dyrekcja. Uruchomiłem komputer, zalogowałem się na służbowe konto i z wypiekami na twarzy przeczytałem dwie wiadomości. Okazało się, że nowsza unieważnia wcześniejszą. Żeby to dobrze zrozumieć, musiałem się dłużej zastanowić. O co też chodzi szefowej z tą zmianą decyzji? No i wtedy z zamyślenia wyrwała mnie koleżanka.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

 

Cały felieton – GN nr 13 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 13/2020: