Nauka w erze koronawirusa: uwierzmy w rozsądek dzieci


Z prof. dr hab. Katarzyną Krasoń z Instytutu Pedagogiki na Uniwersytecie Śląskim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Dzieci marudzą, rodzice się denerwują. Co może zrobić nauczyciel, żeby zachęcić ich do zdalnej nauki, teraz już obowiązkowej?

– Możliwości jest wiele. Oprócz realizacji podstawy programowej można np. pomyśleć o takim zorganizowaniu nauki, by np. uczniowie łączyli się w małe grupy, najwyżej czteroosobowe – oczywiście pozostając w kontakcie wirtualnym – i razem rozwiązywali tematy, które sami by chcieli podjąć, bądź które muszą podjąć. Młodzi ludzie świetnie potrafią się ze sobą porozumiewać na wiele wirtualnych sposobów. Dlaczego teraz tego nie wykorzystać? Niech np. poszukają „swojego sposobu na wirusa” – jakichś pomysłów na zabezpieczanie się czy pomaganie innym osobom. Warto tu sięgnąć do pomysłów „Wrocławskiej Szkoły Przyszłości”, która kształcenie koncentruje na okazjach edukacyjnych, a stan zagrożenia epidemicznego jest taką okazją. Uczniowie mogą szukać w sieci informacji na wiele tematów związanych z wirusem, np. lokalizować miejsca na kuli ziemskiej, gdzie się pojawił, analizować warunki sprzyjające jego namnażaniu w tkankach, zbierać informacje na temat sposobów terapii, zapobiegania oraz testowanych od niedawna szczepionkach. A przy okazji dowiedzą się, jak dbać o siebie i o innych. Wiedza zdobywana samodzielnie przez dziecko, które wręcz „tropi”, i to niemal detektywistycznie, informacje w sieci, pozostaje w pamięci, zwłaszcza kiedy może się nią podzielić ze swoją klasą, nauczycielem, rodzicami. Takie podejście uczyć ich też będzie korzystania z ogromu informacji, jakie w każdej minucie można odkryć w sieci i nabywania umiejętności abstrahowania, czyli wyłaniania prawdziwych i istotnych danych wśród zalewu bzdur. A na tym zależy nam od bardzo dawna.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 13 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 13/2020: