Felieton. Gotowi na hybrydę? Raport z polskiej szkoły


Pod koniec maja w starszych klasach rozpoczęło się nauczanie hybrydowe, chciałbym opowiedzieć, jak to wygląda od środka. Piszę ten tekst, kiedy hybryda jeszcze trwa, czyli przed powrotem lekcji stacjonarnych dla wszystkich uczniów. Zatem jak jest?

Przychodzimy do szkoły poziomami, oczywiście, poza ósmoklasistami, którzy uczą się zdalnie. W końcu rząd nie przemyślał ich powrotu w kontekście ewentualnej kwarantanny, która pozbawiałaby ich możliwości przystąpienia do pierwszego terminu egzaminu, a co za tym idzie, także znacząco utrudniłaby im rekrutację. Zdalne lekcje oznaczają, że każdego dnia muszę się z nimi łączyć ze szkoły.

Niestety, jak mniemam, żadna szkoła w Polsce nie jest przygotowana na hybrydę lokalowo i sprzętowo. Dla przykładu – ponieważ generalnie uczę tylko w klasach VII-VIII w poniedziałek, kiedy mam osiem godzin z jednym okienkiem, przyszedłem do szkoły dla jednej szóstoklasistki, z którą mam zajęcia indywidualne. Ona była ze mną w klasie i łączyliśmy się z dwoma innymi uczniami. Udało nam się, ponieważ akurat mieliśmy salę i komputer, który włączył się po kilkuminutowej walce. Schody zaczęły się później. Na drugiej lekcji miałem zastępstwo z klasą, która uczy się zdalnie. Nie było ani sali, ani komputera. Skończyło się więc tak, że pożyczyłem komputer od szkolnej psycholog i prowadziłem lekcję ze stołówki.



(…)

 

Dariusz Żółtowski

Nauczyciel języka polskiego

Więcej – GN nr 22 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 22/2021: