Pandemia pokazuje, jak bardzo reforma Anny Zalewskiej była nieprzemyślana


Z prof. dr. hab. n. med. Tomaszem J. Wąsikiem, wirusologiem ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Chociaż pandemia przybiera na sile, rząd nie przedstawił na razie żadnej strategii dotyczącej funkcjonowania oświaty. Co czeka szkoły?

– Czeka nas lawinowy wzrost nowych przypadków. Kolejne szkoły będą zamykane. Nieporozumieniem jest wprowadzenie obowiązku noszenia masek w miejscach publicznych w całym kraju, ale z wyłączeniem klas szkolnych. Dlaczego nie zmieniono wcześniejszych decyzji w tej sprawie? Brak w tym wszystkim logiki, bo albo nie nosimy maseczek w ogóle i niech się wszyscy zarażają, albo jeśli już wprowadzamy maseczki w całym kraju, to zorganizujmy tak nauczanie, aby dzieci siedziały w osobnych ławkach z zachowaniem dwumetrowego dystansu bądź nosiły maseczki, jeśli dystansu nie da się zachować. Najlepiej jednak byłoby, żeby w szkołach maski były obowiązkowe. Niestety, trzeba powiedzieć, że szkoły także są rozsadnikiem wirusa.

Ale muszą funkcjonować z powodów ekonomicznych.

– Dlatego młodsze dzieci powinny mieć zajęcia w szkole, bo pozostawienie ich w domu oraz objęcie nauką zdalną oznaczałoby, że rodzice musieliby rezygnować z pracy. Gospodarczo i socjalnie byłoby to trudne. Z kolei starsi uczniowie, których można zostawić w domach, mogliby uczyć się rotacyjnie. Na przykład można byłoby to tak zorganizować, żeby podzielić starsze klasy na dwie zmiany, to znaczy kiedy jedna przez tydzień będzie uczyć się w domach zdalnie, druga chodziłaby normalnie do szkoły. I tak co tydzień na zmiany. Tak jak mamy na uniwersytecie – jedna grupa studentów ma w danym tygodniu zajęcia laboratoryjne, druga grupa ma w tym czasie zajęcia przez internet. W ten sposób można zmniejszyć liczbę uczniów w szkołach, rozładować szkolny tłok i ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa.



(…)

 

Cała rozmowa – Głos Nauczycielski nr 42-43 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 42-43/2020: