Nie ma rozwoju człowieka bez wolności, wolności w myśleniu, wypowiadaniu swoich opinii


Z prof. Katarzyną Krasoń z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Połączenie ministerstw edukacji i nauki budzi sporo kontrowersji. Jak Pani ocenia ten ruch rządu?

– Na pewno nie jest to dobry ruch. W moim przekonaniu trudno jest robić dwa w jednym. Oświata i kształcenie wyższe to są jednak etapy zupełnie odmienne edukacyjnie. Starałam się jakoś zrozumieć tę ideę połączenia, czyli takiej edukacji od początku do końca, ale w dobie tego, jak bardzo zmieniono szkolnictwo wyższe, mam wrażenie, że uczelnie przestały być miejscami, gdzie liczy się etos naukowy i edukacyjny. Zdecydowanie bliżej im do korporacji. Nie liczy się, co robimy, liczy się odpowiednia liczba punktów, bo tak a nie inaczej parametryzowany jest nasz dorobek. Wszystko teraz przeliczamy.

To wszystko stało się w ciągu ostatniego roku?

– To się stało już trochę wcześniej, kiedy postanowiono, że będziemy walczyć o miejsca na liście szanghajskiej. Miało być lekarstwem – jak mówiono – na wadliwą, atroficzną naukę polską, by wyeliminować słabych, a promować tych, którzy publikują najbardziej wartościowe teksty. Niestety, te kwestie zeszły na dalszy plan, nie ocenia się już wartości tekstu, tylko liczbę punktów itp. A to ustala się dosyć arbitralnie. Punkt ciężkości, czyli pogłębiania swoich dociekań naukowych, własnych wizji, chęci pokazania czegoś, co jest może bardzo osobiste i niszowe, ale dotychczas niezbadane, spadł na inne obszary. Dlatego rezygnujemy z nich na rzecz tego, co możemy opublikować, i to najlepiej w zachodnim czasopiśmie. Tu widać pewien wspólny punkt wynikający ze zmian, które zaszły w szkolnictwie wyższym oraz w edukacji – to wykonywanie wielu działań pozorowanych. Ktoś coś wymyślił, czemuś to ma służyć, ale my nie do końca wiemy czemu. Ciągle gmera się w standardach kształcenia, zmienia, reformuje, likwiduje, usuwa typy szkół, wydziały na uczelniach, a wszystko pod hasłem, że ma być lepiej. Ale jakoś się to nie dzieje. Mamy kuriozalną sytuację, bo o zbyt wielu rzeczach decydują osoby, które nigdy nie zobaczyły, na czym polega praca w szkole czy na uczelni. Jakkolwiek byśmy na to patrzyli, to generalnie nie mamy szczęścia do szefów ministerstw edukacji i nauki.



(…)

 

Więcej – Głos Nauczycielski nr 42-43 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 42-43/2020: