Felieton. Nauczyciele się leczą


Wiele sobie obiecywałem po wakacjach. Morze, jeziora, góry. Niestety, gdy zabrzmiał ostatni dzwonek, moc ze mnie uszła i zaczęły na wierzch wychodzić choroby typowo belferskie. Kto na mnie spojrzy, od razu widzi, że rok był ciężki.

Chciałem pobiec po skierowanie do okulisty, ale okazało się, że mogę tylko człapać. W drodze dopadł mnie ból lewego kolana. Tym zajmę się później, najpierw oczy. Doczołgałem się do przychodni, ucieszyłem, że ludzi mało, ale zaraz mina mi zrzedła. Usłyszałem bowiem, że rozmawia się o nauczycielach. Niedobrze. A jak się bardziej wsłuchałem, zrozumiałem, że o nauczycielach rozmawiają nauczyciele. Dwie panie pracujące w podstawówce oceniały umiejętności zawodowe swoich koleżanek. Same zera, ale najgorsza jest anglistka.

U okulisty kolejka większa, jednak towarzystwo podobne i równie rozmowne. Dwie mamy, nauczycielki, czekają na wyniki rekrutacji. Obie mają dzieci, które za żadne skarby nie chcą iść do najbliższego liceum. Cała kolejka dowiaduje się, jakie wady ma kadra tej placówki (o zaletach się nie rozmawia). Panie mówią bardzo głośno, co jest typowe w naszym zawodzie, wszyscy więc słyszą, kto się w szkole bardzo opieprza. Wynika, że wszyscy.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – tylko na łamach Głosu (nr 31-32, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 31-32/2019: