Lekarz: Mamy jeden z najgorszych systemów ochrony zdrowia w Europie. Polityków nie obchodzą trudne tematy


Z Janem Czarneckim, przewodniczącym porozumienia rezydentów OZZL, rozmawia Jarosław Karpiński

„Ten system zabija ludzi” – pod takim hasłem rezydenci wracają do protestu. 12 września br. kilkunastu młodych lekarzy leżało przed Ministerstwem Zdrowia w czarnych workach na zwłoki. Mocne.

– Tak. Niestety, sytuacja jest dramatyczna. Mamy jeden z najgorszych systemów ochrony zdrowia w Europie. Dlatego chcemy poruszyć sumienia polityków i wyborców w okresie kampanii do parlamentu. Chcemy, by wyborcy pytali polityków, w jaki sposób zamierzają naprawić system ochrony zdrowia, bo wymaga on kompleksowej reformy, której na horyzoncie nie widać. Obecnie system sprawia, że ginie 30 tys. osób z powodu złego finansowania i słabej organizacji. Uważamy, że system ten zabija ludzi – zabija przepracowujących się lekarzy i pacjentów oczekujących na lek czy na zabieg.

Pamiętamy strajk głodowy rezydentów z 2017 r. Podpisaliście wtedy z rządem porozumienie. Zostało zrealizowane?

– Kilka ważnych punktów z tamtego porozumienia nie zostało wcielonych w życie. Rząd zobowiązał się np. skodyfikować obowiązki  asystentów medycznych, ale tego nie zrobił. 40 proc. czasu lekarzy to opisywanie problemów, czyli biurokracja, a nie rozwiązywanie problemów, czyli zajmowanie się chorobami pacjentów. Asystenci medyczni mogliby więc nas bardzo odciążyć, ale tak się nie dzieje. Domyślam się, że jak zwykle chodzi o pieniądze, bo trzeba byłoby dokooptować jednego takiego pracownika do każdego oddziału szpitalnego w kraju. Domagamy się przede wszystkim podwyższenia nakładów na system ochrony zdrowia do co najmniej 6,8 proc. PKB do końca 2021 r.

(…)

Więcej – tylko w GN nr 39 (e-wydanie)





Pozostałe artykuły w numerze 39/2019: