Zmiany w nadzorze: Sądziłam, że minister będzie walczył o prestiż nauczycieli, tak jak obiecał


Z Danutą Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Czy lex Czarnek może przeważyć przy podejmowaniu decyzji – rozpocząć pracę w zawodzie nauczyciela czy nie?

Oczywiście, że tak. Nieakceptowane przez środowisko edukacyjne zmiany w prawie oświatowym oraz traktowanie zawodu nauczyciela w sposób lekceważący może spowodować różne zachowania nauczycieli. Obecnie jesteśmy w stanie oczekiwania i małego wrzenia. To dotyczy nawet tych, którzy dotychczas nie chodzili z transparentami po ulicach. Wszystko będzie zależało od tego, co znajdzie się w nowych zapisach. Obawiam się, że właśnie od tych zmian będzie zależało, ilu nauczycieli pozostanie jeszcze w zawodzie.

Jeden z dyrektorów szkół powiedział mi niedawno, że nowy rok szkolny będzie przełomem nie tylko w jego karierze, ale wręcz zaważy na przyszłości jego nauczycieli. Zgadza się Pani z nim?

To będzie rok znaczący z punktu widzenia kadr w oświacie. Obawiam się, że w szkole nie będzie miał kto pracować. Młodzi nauczyciele odejdą do innych zawodów, starsi na emeryturę. Niedawno żegnałam się z dwiema nauczycielkami, które odeszły z zawodu, mimo że bardzo go kochają. Powiedziały, że nie są w stanie już tego wszystkiego znieść, nie godzą się na traktowanie nauczycieli jako zawodu drugiego sortu. Kto będzie chciał uczyć w takich warunkach. Małe pieniądze i straszenie karami na pewno nie pomogą w odbudowie prestiżu zawodu nauczyciela. A przecież „podniesienie prestiżu” zapowiadał nikt inny jak sam minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.

Dlaczego więc teraz minister edukacji i nauki kładzie tak silny nacisk na „dokręcanie śruby” dyrektorom i nauczycielom?

Nie rozumiem pewnych rzeczy. Mamy za sobą ciężki czas. Pandemia to był dla mnie szok, bo raptem zaczęłam odpowiadać za zdrowie, a nawet za życie moich pracowników i uczniów. Miałam bardzo mało wiedzy na temat wirusa, zapobiegania zakażeniom oraz transmisji, a jednocześnie musiałam podejmować bardzo radykalne decyzje, nie umiejąc przewidzieć ich rezultatów. W związku z tym moja odpowiedzialność znacząco wrosła i uważam, że zarówno ja, jak inni dyrektorzy poradziliśmy sobie w sytuacji kryzysowej bardzo dobrze. Sądziłam więc, że minister będzie realizował swoje zapowiedzi i obietnice, nie tylko poprawę prestiżu zawodu, ale też zarobków, wzrostu autonomii szkoły, zmniejszenia biurokracji. I ja na to czekałam. Niestety, sprawy, o których słyszymy od kilku tygodni, nie mają z tym nic wspólnego. Zamiast wspierać nasz prestiż, minister mówi, że trzeba nas znacznie bardziej kontrolować, bo inaczej nie będziemy realizować zaleceń władz. To był szok.

(…)



Więcej – GN nr 31-32 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 31-32/2021: