Felieton. Nie ze mną te numery


Wyznaję zasadę, że jak jeden nauczyciel sprawdził wypracowanie ucznia, to drugi już nie musi. A już na pewno nie powinien oceniać po to, aby podważyć opinię koleżanki czy kolegi po fachu. Może jedynie spróbować wyjaśnić rodzicowi oraz dziecku, skąd się dana ocena wzięła.

Oczywiście rozumiem, że z niskim stopniem trudno się pogodzić, dlatego rodzice szukają sposobu, aby go podważyć. Znajdują więc fachowca, który oceni na wyższy, a tym samym da dowód, że nauczyciel ze szkoły dziecka sprawdził źle. Można się będzie odwołać od oceny.

Właśnie dostałem do ponownego sprawdzenia wypracowanie ocenione na dopuszczający. Znajoma prosi o przyjrzenie się, czy polonistka dziecka nie popełniła jakiegoś błędu. Jak się chce psa uderzyć, to i kij się znajdzie. A zatem jeśli człowiek się uprze, to zawsze znajdzie jakieś uchybienie, które mogłoby być podstawą do podważenia oceny. Poza tym każdy nauczyciel ma swój styl pracy z uczniami. Wrażenie, że ja pracuję lepiej, jest zupełnie naturalne. To jednak tylko wrażenie, a nie pewnik. Rodzicowi powiemy o jakiejś drobnostce w wypracowaniu, a ten rozpęta wielką burzę. Lepiej ugryźć się w język.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Więcej – GN nr 16-17 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 16-17/2021: