O tym pisał Głos 100 i 90 lat temu. Edukacja „wymaga logicznego zarządzenia”…


Czołowym problemem, z jakim borykały się władze państwowe i oświatowe w pierwszych latach po odzyskaniu wolności, była walka z analfabetyzmem – spadkiem po zaborach, zwłaszcza rosyjskim i austriackim

Głos Nauczycielski stawiał sprawę jasno. „Każdy obywatel państwa polskiego powinien ukończyć przynajmniej szkołę powszechną – tak, jak każdy winien przejść szczepienie ochronne, by nie paść ofiarą epidemii” – czytamy w artykule Wiktora Gatnikiewicza „Niewykonywanie przymusu szkolnego przez władze” (GN nr 19-20 z 31 grudnia 1921 r.).

Tymczasem dzieci chłopskie pobierały naukę co najwyżej do 10.-11. roku życia, starszych rodzice angażowali już całkowicie do pracy w gospodarstwie lub zarobkowania u sąsiadów. „Jednakowoż winić ludność wiejską należy tylko częściowo – stwierdzał autor. „Główną winę ponoszą władze szkolne. (…) Niewykonywanie przymusu szkolnego doprowadziło do tego, że dzieci wiejskie w wieku szkolnym po dwóch, trzech lub czterech latach sezonowego uczęszczania na naukę codzienną (…) kończą samowolnie i szybko edukację” – podkreślał. A przecież „przymus szkolny i jego wykonanie nie wymaga nowych wydatków, waśni partyjnych i przesilenia gabinetowego. Wymaga logicznego zarządzenia, poczucia odpowiedzialności naczelnych i skrupulatnego wypełnienia zarządzeń podwładnych władz szkolnych”.



(…)

 

Witold Salański

 

Więcej – GN nr 51-52 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 51-52/2021: