Złość mnie trzyma przy życiu


Pech chciał, że zachorowałem. Na co, jeszcze nie wiem. Dzwonię więc do przychodni, aby mnie doktor zdalnie zbadał. Niestety, sam jest chory, nikogo nie leczy. Innego lekarza nie ma. Radź sobie!

Następnego dnia tak mi się pogorszyło, że zadzwoniłem na pogotowie. Tam informują, że zajmują się tylko naprawdę poważnymi przypadkami, wyłącznie takimi, które zagrażają życiu. „Podejrzewam – mówię, bo naprawdę czułem się źle – że mój przypadek jest taki”. Pani wyjaśnia, że skoro dzwonię i rozmawiam, to nic poważnego mi nie jest. Gdy nie będę w stanie rozmawiać przez telefon, wtedy mam wezwać karetkę. Pandemiczna logika.

Otworzyłem szafkę z lekami. Wybrałem kilka większych i kilka mniejszych tabletek, lepsze to niż nic. Popiłem sokiem z buraków i poszedłem spać, choć było południe. Ze szkoły przyszedł zaraz e-mail, że jak ktoś jest chory i nie prowadzi lekcji online, musi dostarczyć zwolnienie lekarskie. Nie można chorować samowolnie, lecz tylko za zgodą lekarza. Ale którego, skoro mój sam jest chory, przychodnia nie wyznaczyła zastępstwa, a na pogotowiu kazali czekać, aż będę umierający? Kto ma mi to zwolnienie wystawić?

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej  – GN nr 46-47 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 46-47/2020: