SIP-owiec pracuje społecznie, ale jego praca wymaga dużego poświęcenia i pochłania wiele czasu


Z Jakubem Kiepurą, nauczycielem wychowania fizycznego z Liceum Ogólnokształcącego nr VI we Wrocławiu, społecznym inspektorem pracy w szkole, rozmawia Jarosław Karpiński

Otrzymał Pan ważną nagrodę Państwowej Inspekcji Pracy za działalność na rzecz ochrony pracowników. Gratulujemy! Proszę opowiedzieć o samym wyróżnieniu o i tym, jak Pan na nie zapracował…

– Konkurs odbywa się w poszczególnych okręgach PIP, a mamy ich w Polsce 16. Wziąłem w nim udział jako jeden z wielu społecznych inspektorów pracy z naszego okręgu. Zostałem wytypowany przez ZNP, ponieważ to organizacje związkowe typowały swoich kandydatów. Faktem jest, że zająłem pierwsze miejsce w konkursie na najaktywniejszego SIP-owca w okręgu, ale potem także w skali całego kraju. Wręczenie nagród miało się odbyć na Zamku Królewskim w Warszawie, ale z powodu pandemii ceremonia była skromniejsza – odebrałem dyplom w siedzibie PIP we Wrocławiu. Oczywiście bardzo się cieszę, bo sukces jest duży, tym bardziej że jest to pierwszy sukces w tym konkursie osoby, która wywodzi się ze środowiska oświatowego. A funkcjonowanie społecznych inspektorów w szkołach i w tych największych zakładach pracy istotnie się różni. W dużych zakładach okręgowych inspektorów wspomagają inspektorzy oddziałowi. W jednostkach oświatowych jest mniejsza liczba zatrudnionych pracowników i zakładowy społeczny inspektor pracy musi działać w pojedynkę.



(…)

 

Cała rozmowa – GN nr 9-10 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 9-10/2021: