Felieton. Gdy ludzie się złoszczą


Po osiedlu chodzi kilka psów bez smyczy. Nie są groźne, dopóki nie zostaną zaczepione. Gdy muszę przejść obok, staram się być totalnie obojętny. To łagodzi napięcie. Podobne metody stosuję w pracy. Emanuję luzem. Nie wściekam się, nie prowokuję konfliktu. Żeby przetrwać w szkole, trzeba spokoju i rozwagi, najlepiej w proporcji pół na pół.

Szefowa wezwała nagle wszystkich do pracy. Wybiegłem z domu, aby zdążyć na autobus. Psów, na szczęście, nie było. Dobiegłem bez przeszkód na przystanek, założyłem maseczkę i wsiadłem. W pojeździe duszno. Skupiłem się na oddychaniu i zapomniałem skasować bilet. Uświadomiłem sobie błąd, gdy zobaczyłem kontrolerów. Zaczęli już sprawdzać! Drogo zapłacę za dojazd do szkoły. Że też nie możemy pracować online.

I byłbym pewnie zapłacił karę, gdyby nie pewien agresywny typ. Właśnie zaczął krzyczeć, że jest tu potwornie duszno, klimatyzacja nie działa, a oni mają czelność sprawdzać bilety?! Durnie, idioci, debile, wstydu nie mają! Warunki jak w bydlęcym wagonie, co to ma być?! Kontroler, który już wyciągał do mnie rękę po bilet, nagle zrezygnował. Biegiem ruszył pomóc koleżance. Leciały coraz mocniejsze wyrazy, może będzie bójka? Tak oto zostałem uratowany przed karą. Awanturnik wziął całego pecha na siebie, a mnie spotkało szczęście.



(…)

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – tylko w Głosie (nr 29-20, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 29-30/2020: