Felieton. Kochamy papierki




Przyszła przerwa okołoświąteczna, niestety, mimo pandemii to, co najgorsze w szkole, nie uległo zmianie. Wbrew powszechnej opinii dla pracowników szkoły bynajmniej nie jest to okres laby i słodkiego nicnierobienia. Co to, to nie. Tak więc wieczorami około 20 grudnia Librus spuchł, co rusz pojawiały się nowe wiadomości skierowane do całego grona nauczycielskiego. Oczywiście, znalazły się tam życzenia od dyrekcji, kolegów i rad rodziców, ale zaraz obok nich maile pełne wykrzykników, krzyczące na niezdyscyplinowane towarzystwo.

Trzeba zrobić to. O i to. Tamto zresztą też. Jak już zrobicie, co trzeba, to jeszcze skontrolujcie wszystko dwa razy. A potem zróbcie jeszcze siamto, bo na pewno zapomnieliście. Oprócz tego zwyczajowe pouczenia, że powinno być dawno zrobione, że na cito, natychmiast i że w ogóle jesteśmy spóźnieni. Pewnie sporo w tym racji, ale tydzień nie jest z gumy. Pracujemy 40 godzin, choć niektórzy twierdzą, że 18 (chciałbym!). Wykonujemy więc to, co musimy, lecz w pierwszej kolejności to, co chcemy, czy mówiąc dyplomatyczniej, to, na czym najbardziej nam zależy. Lepiej więc popracować nad sprawdzianem, nad lekcją, odpisać na maile, niż wypełnić kolejny niepotrzebny druczek.



(…)

 

Dariusz Żółtowski

Nauczyciel języka polskiego

 

Więcej – GN nr 1-2 (e-wydanie)

 

 



Pozostałe artykuły w numerze 1-2/2021: