Oświata w czasie pandemii: Malujemy sale, naprawiamy, co się tylko da, i czekamy na powrót najmłodszych dzieci


Z Anitą Rucioch-Gołek, nauczycielką oraz dyrektor Szkoły Podstawowej w Zbąszyniu w woj. wielkopolskim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Trudno się z Panią skontaktować.

– Bo siedzę nad zapytaniami ofertowymi na właściwie każdą rzecz potrzebną dla szkoły, kończymy też remonty, korzystając z pandemii koronawirusa. Wiem, jak to brzmi, ale taka jest prawda. Dzięki SARS-COV-2 mamy czas na prace remontowe. Malujemy sale, naprawiamy, co się tylko da, i czekamy niecierpliwie na powrót najmłodszych dzieci.

Kiedy rozmawiamy, rząd nie ogłosił jeszcze decyzji, co po feriach. Jakie ma Pani przeczucie? Kiedy wrócą wszyscy uczniowie?

– Nie wiem już, w co wierzyć. Mam nadzieję, że chociaż najmłodsi zobaczą budynek szkoły w tym roku szkolnym. Będziemy się badać na obecność koronawirusa. Oczywiście, ci którzy tego chcą. Większość jest za. Pozostałe osoby po prostu mają zakażenie lub chorobę za sobą. To wszystko jest trudne.

„To kto się szczepi?” – udało się Pani otwarcie postawić takie pytanie nauczycielom i pozostałym pracownikom szkoły?

– Jeszcze nie. Dywagacje były, ale ucięliśmy dyskusje. Czekamy na konkrety. Jak będą dostępne szczepionki dla nauczycieli, to pewnie będziemy się szczepić. Na razie nie znamy żadnych szczegółów programu szczepień dla naszej grupy zawodowej. I nawet jeśli nauczyciele przedstawiają różne zdania na ten temat, to głownie dlatego, że szczepionek dla nich wciąż nie ma. Rozmaite dywagacje i opinie jeszcze nic nie oznaczają. Kiedy szczepienia dla nauczycieli rzeczywiście ruszą, przekonamy się, ilu z nas z nich skorzysta.



(…)

 

Cała rozmowa tylko w Głosie (nr 1-2 e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 1-2/2021: