Pełnym Głosem. Po owocach poznamy


Strona rządowa wysyła sprzeczne sygnały dotyczące planów i intencji ekipy premiera Mateusza Morawieckiego wobec oświaty i jej pracowników.

Z jednej strony uchwalana w pośpiechu nowelizacja Karty Nauczyciela z kontrowersyjnym zapisem dotyczącym dodatku „z tytułu sprawowania funkcji wychowawcy klasy” w minimalnej wysokości 300 zł uprawnia do różnych domysłów i budzi uzasadniony niepokój (nowy art. 34a w znowelizowanej KN). Z drugiej strony słyszymy zapewnienia, że nie należy się niczym niepokoić, a nowy minister edukacji spotyka się ze związkami zawodowymi i składa ważne deklaracje.

Wątpliwości dotyczące nowelizacji Karty Nauczyciela koncentrują się wokół kwestii finansowania podwyżek płac (9,6 proc. od września br.) oraz dodatku za wychowawstwo (minimum 300 zł brutto). Samorządowcy, przynajmniej wypowiadający się na łamach Głosu, są przekonani, że ciężar finansowania tych obietnic rządu spadnie na barki gmin. Dlaczego? Bo czasu na procedury typu nowelizacja budżetu państwa i zwiększenie subwencji oświatowej jest za mało, by zdążyć do września. Poza tym nikt z rządu z samorządami nie rozmawia o kwestiach finansowych.

Jeśli sprawdzi się ten scenariusz (tzn. rząd nie da pieniędzy samorządom), będzie to gra rządzących obliczona na skłócenie samorządowców z nauczycielami. Czyli na rozbicie sojuszu tych środowisk, który zawiązał się na fali sprzeciwu wobec reformy edukacji oraz wspólnej walki o zwiększenie nakładów państwa na edukację. Jeśli prawdą jest, że rząd gra na podział, to będzie dążył do podzielenia także samych nauczycieli – na tych ze szkół i tych z przedszkoli. W najbardziej czarnym scenariuszu mieści się nawet stopniowe dążenie w przyszłości do wyłączenia nauczycieli przedszkolnych z Karty Nauczyciela. A obecne zawirowania z dodatkiem mają być tego zapowiedzią.

(…)



Jakub Rzekanowski

Cały komentarz – GN nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2019: