Felieton. Ale to już było


Rok szkolny się zakończył, dla niektórych (np. dla jaśnie nam panującego ministra) z przytupem, dla innych – kameralnie. W mojej szkole żegnaliśmy się z uczniami przez kilka godzin: od 8 do 11. Nie organizowaliśmy apeli, tylko uczniowie przychodzili do klasy, gdzie wychowawca rozdawał świadectwa. Z jednym wyjątkiem

O 10 odbyła się bowiem mała uroczystość, na której zebrali się prawie wszyscy ósmoklasiści, oprócz tych, którzy wcześniej rozpoczęli wakacje. Abstrahuję tutaj od tego, czy takie zgromadzenie powinno się odbyć; w innych niż szkolne warunkach powiedziałbym z całą pewnością, że nie. Jednak w szkole, gdzie ciężko utrzymać wszystkie pandemiczne zasady, taki apel był chyba potrzebny i pewnie nie powodował ryzyka większego niż zwykła przerwa.

Ósmoklasiści odtańczyli poloneza, odebrali świadectwa i przy akompaniamencie słów „Wakacje, znów będą wakacje” rozeszli się do domu. Myślę sobie jednak, że zabrakło nieśmiertelnego przeboju Maryli Rodowicz, którym swego czasu pożegnała mnie moja szkoła. „Ale to już było i nie wróci więcej” – podpowiadała mi głowa, kiedy moi uczniowie odbierali świadectwa. Pora ich wypuścić z gniazda i mieć nadzieję, że przynajmniej trochę pomogliśmy im nauczyć się latać, chociaż tego, że czekają ich także bolesne upadki, niestety, możemy być pewni. To wielka chwila w życiu tych młodych ludzi. Co czują? Ulgę, ale i żal. Pewien etap się skończył.



(…)

 

Dariusz Żółtowski

 

Więcej – GN nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2021: