Felieton. Mają nas za idiotów


W drodze na plenarne posiedzenie rady pedagogicznej zachciało mi się truskawek. Była godzina 8:00, pierwszy tydzień wakacji. Pod parasolem na chodniku młoda dziewczyna sprzedawała owoce. Nie trzeba szukać sklepu – pomyślałem. Zatrzymałem się, spojrzałem na truskawki i zdębiałem. Za darmo bym ich nie chciał. Ale brzydkie!

Widząc, że się przyglądam, sprzedawczyni powiedziała, iż to są polskie truskawki, świeże i ładne, dzisiaj zerwane. Ile pan chce? Święte prawo handlowca zachwalać towar, ale dlaczego tak bezczelnie? Przecież truskawki dzisiaj nie mogły być zrywane, chyba że w środku nocy, ale tego się nie praktykuje. W nocy owoców się nie zbiera, najwyżej wcześnie rano. Nie zdążyłyby jednak dojechać. Pani musi mieć mnie za idiotę, skoro tak gada.

Truskawek nie kupiłem. Straciłem też apetyt na inne owoce. Dowlokłem się do szkoły, ukłoniłem się pani woźnej, a ta z miejsca zwróciła mi uwagę, że posiedzenie już się zaczęło. Dyrekcja nie lubi spóźnialskich. Wślizgnąłem się na salę, zająłem miejsce i zacząłem słuchać, o czym mówi szefowa. Otóż przekazuje nam decyzję organu prowadzącego, że będziemy mieli płacone za lekcje, które faktycznie się odbyły.

Jeśli więc z powodu wyjścia do teatru albo wyjazdu na wycieczkę nauczyciel nie przeprowadził lekcji, bo nie miał z kim, wynagrodzenia nie otrzyma. Rozliczy się to raz w miesiącu, pomniejszając liczbę ponadwymiarowych o godziny, kiedy nauczyciel nie prowadził lekcji z powodu nieobecności klasy w szkole. Planując wyjścia i wycieczki, należy zatem pamiętać, iż uderzą one po kieszeni wszystkich nauczycieli, którzy nie przeprowadzą lekcji.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – tylko w Głosie Nauczycielskim nr 27-28 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 27-28/2021: