W szkole towarzyszy mi Atos. Uczniowie widzą go w oku kamery, kiedy przebiega tuż pod tablicą, skupia uwagę


Z Jackiem Kowalewskim, nauczycielem matematyki w XXI Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Słyszałam, że od początku roku szkolnego przychodzi Pan codziennie do szkoły, żeby pisać kredą po tablicy. Jak wygląda taki dzień w pustej klasie?

– Mam wyćwiczone nawyki: otwieram klasę, wchodzę, przynoszę wodę dla psa, włączam komputer, czekam, aż to wszystko się uruchomi, łączę się z internetem, platformą, uczniami itd. Wszystko to zrobiło się dość schematyczne. Najgorszy jest dla mnie początek dnia, kiedy nie mam z kim słowa zamienić, jak wchodzę do pustej klasy. Dobrze, że mam Atosa.

Towarzyszy Panu piesek Atos.

– Zyski są obustronne. Ja nie jestem sam w klasie, a Atos nie musi sam siedzieć w domu. Na przerwach wychodzimy na szkolne boisko. Same plusy.

Co robi Atos w czasie lekcji?  

– Różnie. Biega po klasie, piętrze, na którym uczę, a to kogoś spotka, a to sobie poszczeka. Nie opuszcza piętra beze mnie, ale jak kogoś zobaczy, to biegnie, żeby go pogłaskał. W pewnym sensie stał się taką naszą szkolną maskotką. Przez te ostatnie pół roku wszyscy się do niego przyzwyczaili, zarówno pracownicy szkoły, jak i uczniowie. Nie przeszkadza w lekcji. Ma pewną fobię, bo nie lubi parkietu, więc najczęściej leży. Uczniowie czasami dostrzegają go w oku kamery, kiedy przebiega tuż pod tablicą. Skupia uwagę, jest weselej. Dla mnie to też jest dobre rozwiązanie, bo kiedy prowadzę lekcję, nie czuję, że gadam wyłącznie do pustych ścian i ławek.



(…)

 

Więcej – tylko w Głosie Nauczycielskim (nr 14-15, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 14-15/2021: