Zdalne nauczanie. Zostaliśmy z tym wszystkim sami, co nie znaczy, że sobie z tym nie radzimy


Z Mirosławem Kozikiem, nauczycielem chemii z Pszczyny, przewodniczącym Klubu Młodego Nauczyciela Okręgu Śląskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Mamy wreszcie decyzję o przełożeniu egzaminów. Długo na nią czekaliśmy, mówiono nawet, że uczniowie stali się zakładnikami polityków.

– To jest zwrot, który był bardzo chętnie używany przez stronę rządzącą w czasie ubiegłorocznego strajku nauczycieli. Mówiono wówczas o uczniach jako zakładnikach nauczycieli. Używano tego zwrotu w celu zdyskredytowania środowiska nauczycielskiego, a tu proszę, sytuacja się odwróciła. Tak naprawdę konferencja z 9 kwietnia br., na której ogłoszono te decyzje, pokazała, że nie mamy się czego trzymać.

Dlaczego?

– Brakuje dat, terminarzy. Co z tego, że ogłoszono przesunięcie terminu zawieszenia zajęć do 26 kwietnia, skoro w Sejmie była już mowa o tym, że tego szczytu zachorowań należy się spodziewać nawet później. Czyli będzie kolejne wydłużenie? Co z ocenianiem? Ja tu nie widzę żadnego planu. A przecież wystarczyło powiedzieć, że egzamin maturalny odbędzie się tego i tego dnia czerwca, a egzamin ósmoklasisty innego, a jeśli pandemia się przedłuży, to np. planuje się taki a taki zastępczy terminarz na sierpień. Uczniowie i nauczyciele mieliby się czego trzymać, wiedzieliby, do jakiego punktu zmierzają. Zresztą… egzamin na zakończenie szkoły podstawowej można było spokojnie odwołać. Matura to inna sprawa. No, ale zabrakło…



(…)

 

Całą rozmowa – tylko w Głosie (nr 16-17, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 16-17/2020: