Felieton. Dezintegracja


Nie jestem w stanie policzyć, w ilu wycieczkach integracyjnych rady pedagogicznej uczestniczyłem. Tak wiele ich było. Parafrazując Kubę Sienkiewicza, z koleżankami i kolegami z pracy byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie (oraz w Wiedniu, Paryżu i Uniejowie). Wszystko to jednak diabli wzięli, odkąd zaczęła się pandemia.

W ostatnim tygodniu stycznia dyrekcja zarządziła stacjonarne konsultacje dla maturzystów. Nowi pracownicy kręcili nosami, że to niby bardzo niebezpieczne, natomiast starzy, którzy mają za sobą kilkadziesiąt lat wspólnych wojaży po Polsce i świecie, bardzo się ucieszyli. Będzie okazja spotkać się i pogadać. Ja też w te pędy pognałem do szkoły, a jak tylko dobiegłem, skierowałem się do pokoju nauczycielskiego. Dzień dobry!

Nie dane mi jednak było wejść do środka, gdyż drogę zastąpiła mi nieznana persona, która oświadczyła, że limit został wyczerpany. Nie mogę wejść do pokoju nauczycielskiego, ponieważ w środku jest już pięć osób. Na więcej nie pozwalają przepisy. Wierzyć mi się nie chciało. Przecież tam zwykle siedziało, stało albo chodziło łącznie ponad 50 osób. Zatem pięć to jest po prostu nic. Chciałem się wepchnąć jako szósty, ale zostałem skutecznie powstrzymany. Wejdę dopiero wtedy, jak ktoś wyjdzie.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – GN nr 5-6 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 5-6/2021: