Przedszkola na pierwszej linii frontu. W Warszawie de facto nauczycielom odebrano urlopy


Pozbawieni dostępu do testów, szczepionek, ochrony przed zakażeniem – nauczyciele i pracownicy przedszkoli od maja ub.r. pracują na pierwszej linii frontu. W Warszawie dodatkowo odebrano im możliwość odpoczynku!

Przedszkola to placówki wyjątkowo źle traktowane przez władze w okresie pandemii. W przeciwieństwie do szkół placówki te pracują stacjonarnie przez niemal całą pandemię (z dwumiesięczną przerwą wiosną 2020 r.). Wróciły do pracy stacjonarnej jako pierwsze, ponieważ – czego nie ukrywali politycy – wymagała tego sytuacja gospodarcza. Po pierwszym lockdownie rodzice musieli wrócić do pracy, w związku z czym ktoś musiał zająć się ich dziećmi. Tym „kimś” stali się nauczyciele i pozostali pracownicy przedszkoli.

Nauczyciele oraz pracownicy niepedagogiczni wypełniali swoje obowiązki nawet w jesiennym, dramatycznym szczycie zachorowań, gdy dziennie koronawirusem zarażało się po 30 tys. osób, a szpitale pękały w szwach. Pracowali, choć wiedzieli, że

ryzykują praktycznie wszystko,

bo w razie choroby karetka może nie dojechać, a nawet jeśli im się poszczęści, to w szpitalach zabraknie respiratora bądź tlenu.

Niektórzy pracownicy przedszkoli zapłacili za swoje poświęcenie najwyższą cenę, jak choćby nauczycielka jednej z placówek w Świdnicy, która walczyła o życie po zarażeniu koronawirusem i niestety, odeszła w listopadzie ub.r.

Warszawa jak w soczewce skupia wszystkie problemy, które dotknęły przedszkola w ostatnim roku. Dodając kolejne, które odbiją się na zdrowiu i samopoczuciu nauczycieli oraz pracowników niepedagogicznych. Nie dość, że w ubiegłym roku wielu z nich nie mogło skorzystać z zagwarantowanego prawem urlopu, to w tym roku też na wolne w wakacje nie mają raczej co liczyć.



(…)

 

Piotr Skura

 

Więcej – GN nr 5-6 (e-wydanie)

 



Pozostałe artykuły w numerze 5-6/2021: